Czasami przesadzam, czyli mój wymarzony ogród
Kiedy kupowaliśmy nowe mieszkanie w bliźniaku na przedmieściach – moja euforia była bezgraniczna. Do dyspozycji miałam aż 80 m2 ziemi do zagospodarowania!
Na swoim koncie mam już kilka urządzonych ogrodów – dla znajomych i jeden własny ale miniaturowy – to moje hobby. Codziennie zasypiając wyobrażałam sobie jak sprawię, że ten malutki skrawek po kilku latach zamieni się w rajski zakątek. Duże oszklone okno salonu wygląda na zachód, a za nim znajduje się ten bezcenny kawałek ziemi. Wyobrażałam sobie jak siedząc z filiżanką kawy na kanapie podziwiam niezwykły obraz, który zmienia się z upływem dnia i pór roku.
Pomysł na ogród
Moim marzeniem był ogród w bieli, czyli z przewagą roślin kwitnących na biało. Jestem zapalonym kolekcjonerem, dlatego zależało mi aby w ogrodzie znalazły się również botaniczne rarytasy.
Lista życzeń była długa:
- rośliny kwitnące od lutego do listopada (to dla owadów zapylających),
- kolekcja wrzosowatych preferujących kwaśną, lekką glebę (kocham azalie i hortensje),
- rabata z różami, piwoniami i jeżówkami,
- dużo lawendy, w tym biała (musi być nawiązanie do nazwy ulicy),
- trawy ozdobne – dodają niezwykłej lekkości,
- wiosenne kwiaty cebulowe,
- pnąca glicynia z odpowiednią podporą (ta kurtyna białych kwiatów w maju!),
- żywopłot, który będzie tłem dla roślin zamiast płotu lub siatki ogrodzeniowej,
- musi być jakaś woda,
- no i jakiś wyjątkowo rzadki okaz botaniczny.
Czasami przesadzam, to oczywiste ale wizja rajskiego zakątka motywowała mnie do działania.
Rysunek i plan ogrodu
Rysunek to podstawa, pierwszy krok – na rzucie naszej działki rozrysowałam wszystko to, co podpowiadała mi wyobraźnia – gdzie powinny znajdować się drzewa, które ocienią część ogrodu, którędy będziemy chodzić, gdzie wypoczywać, gdzie będziemy trzymać kosiarkę i narzędzia, jak sprytnie osłonić się od sąsiadów aby wszyscy wokół również czuli się komfortowo.
Następnie rozrysowałam taras i ścieżki, niewielki trawnik, kącik wypoczynkowy, malutki domek na narzędzia i oczko wodne. Na końcu działki na wprost salonu zaplanowałam drewnianą ścianę, która zapewni nam prywatność, osłoni działkę od silnych zachodnich wiatrów oraz będzie doskonałym tłem dla zieleni.
„Czasami przesadzam” – pomyślałam – czy na pewno wszystko to zmieści się na tak małej powierzchni? – ale na rysunku wszystko do siebie pasowało.
Dom zbudowany jest w minimalistycznym stylu skandynawskim, dlatego położyłam duży nacisk na to aby otoczenie łączyło cechy nowoczesności z naturalną swobodą.
Realizacja musiała odbyć się w etapach – w pierwszym roku zostaną wykonane prace ziemno-budowlane: instalacja elektryczna, domek na narzędzia, taras, obrzeża rabat, ogrodzenie z drewna i drewniane konstrukcje pod pnącza oraz aranżacja frontowego ogródka od ulicy. Wprawdzie ma on tylko 6 m2 i usytuowany jest od wschodu, więc będzie to zadanie łatwe i przyjemne.
Wschodnia wystawa często wiąże się z przesuszoną glebą. Deszcze padają najczęściej od zachodu, dlatego budynki stanowią przeszkodę dla opadów – przy wschodniej ścianie najlepiej sprawdzą się rośliny, które tolerują suche i ciepłe stanowiska. W naszym przedogródku znalazły się trawy ozdobne, lawenda i perowskia oraz krzew lilaka.
Sadzenie
Wiosną następnego roku zgodnie z planem przyszedł czas na nasadzenia. Wiązało się to z trudnymi decyzjami – co wybrać, z czego trzeba zrezygnować. Od strony południowej i północnej zaplanowałam żywopłot cisowy – cis jest piękną, choć trującą rośliną, doskonale można go formować, stanowi ciemnozielone tło dla innych roślin, tworzy naturalną, gęstą ścianę.
Na wprost tarasu znalazł się niewielki trawnik, dalej malutki zbiornik wodny z brzegami wyłożonymi granitowymi płytami. Między zbiornikiem a drewnianym ogrodzeniem idealnie sprawdza się wysoki bambus – roślina dość inwazyjna. Jednak wkopane przegrody ze starych dachówek skutecznie powstrzymują go przed ekspansją.
Na lewo od tarasu (wystawa północna) swoje miejsce znalazły rośliny cieniolubne i wrzosowate: hortensje, azalie, rododendrony oraz funkie.
Przygotowanie dla nich odpowiedniej gleby było nie lada wyzwaniem. Nasza działka była częścią placu budowy, dlatego gliniasta, mocno ubita gleba miejscami była twarda jak kamień. Wykopanie jej i usunięcie wierzchniej warstwy zajęło mnóstwo czasu i wysiłku, była to codzienna, syzyfowa praca z kilofem. W miejsce usuniętej gliny umieściliśmy ziemię dla roślin kwasolubnych wymieszaną z kompostem i posadziliśmy wymarzone krzewy.
Na prawo od trawnika (wystawa południowa) znalazły się pięknie kwitnące popularne rośliny rabatowe – róże, jeżówki, lawenda, piwonie. Byliny trzeba czasem przesadzać, aby nabrały wigoru.
Botanicznym rarytasem została roślina o nazwie heptakodium chińskie – uroczy krzew o pięknych liściach. Jego wyjątkowość to pora kwitnienia – we wrześniu obsypuje się niezliczonymi białymi kwiatkami, które przepięknie pachną, a ich nektar stanowi przysmak owadów i motyli.
Jedna z zasad projektowania ogrodów mówi, aby wybierać tylko kilka gatunków roślin aby uniknąć wrażenia chaosu. Uważam, że takie zasady należy znać, aby można było je umiejętnie łamać. Od początku wiedziałam, że w moim wymarzonym ogrodzie będzie tak wiele gatunków roślin jak tylko to możliwe.
Bardzo dbam o przestrzeganie innej zasady w projektowaniu, czyli spójności. Chodzi o to, aby wszystkie elementy pasowały do siebie, były „z tej samej bajki”. Jednym z przykładów spójności jest powtarzalność elementów – kwitnąca na różowo żurawka może być posadzona tylko w jednym miejscu ale warto aby znalazły się też inne rośliny o takim samym kolorze kwiatów.
Kiedy wykorzystujemy elementy drewniane w różnych częściach ogrodu – warto zadbać o jednakowy kolor tych elementów, zwłaszcza w małym ogrodzie. Dotyczy to również rodzaju nawierzchni, koloru i struktury mebli oraz wszystkich elementów tworzących przestrzeń w ogrodzie.
Zakup roślin
Zakupy roślin – to temat na osobną historię. Uwielbiam wizyty na kiermaszach, w sklepach ogrodniczych albo szkółkach! Żadne inne zakupy nie sprawiają mi takiej frajdy – wchodzę do sklepu, mój wzrok błyskawicznie skanuje cały asortyment i nagle – jest! Piękna odmiana liliowca – zupełnie biała uśmiecha się do mnie z daleka.
Przecież znajdzie się jeszcze trochę miejsca dla pięknego liliowca. Nie przesadzam, tak się to zwykle odbywa!
Przesadzanie
Ogród to także eksperyment i przypadek. Nie wszystkie rośliny chętnie odnajdują się w nowym miejscu, zdarza się, że trzeba coś zmienić – wtedy przesadzam w bardziej odpowiednie miejsce.
Paulownia puszysta, która miała być głównym akcentem ogrodu nie przetrwała pierwszej zimy, na jej miejsce posadziłam katalpę – piękną odmianę, której młode liście mają kolor czekolady.
Traktuję ogród jak obraz – zamiast malować go farbami, wypełniam roślinami, strukturami i kolorem. Jest to żywy obraz, który zmienia się o każdej porze dnia, jest zupełnie inny wiosną, latem i jesienią. Różnica jest taka, że ogrodu nie da się „skończyć” – na tym polega magia, zawsze będzie się zmieniał.
Czasami przesadzam? Oczywiście – przesadzam cały czas.